Biblijna opowieść o Sodomie i Gomorze jest silnie zakorzeniona w kulturze Zachodu. Często odwołują się do niej twórcy, którzy przedstawiają obraz powszechnego zepsucia jakiejś grupy osób. W tej infernalnej masie zwykle znajduje się przestrzeń dla drobnego ziarenka dobroci (właśnie ono ułatwi – lub w ogóle umożliwi – późniejsze przebaczenie i pojednanie). Wbrew temu schematowi, który, posiłkując się tytułem książki Ryszarda Przybylskiego, można by nazwać narracją ogromu zła i odrobiny dobra, podąża nowy film Pabla Larraína. Jego El Club to obraz zła absolutnego – reżyser ani myśli zgodzić się na jakikolwiek kompromis.

 

Produkcję otwiera cytat z Księgi Rodzaju. Bóg zobaczył, że światło było dobre i oddzielił światło od ciemności – głosi napis na czarnej planszy. Następnie oglądamy chilijskie wybrzeże skąpane w niesamowitej szaro-fioletowej aurze. Zdjęciom Sergia Armstronga, operatora, z którym Larraín współpracował przy swoim poprzednim filmie Nie, towarzyszy liryczna muzyka Arvo Pärta. W tak sportretowanej scenerii reżyser umiejscawia akcję El Club, a bohaterami swojego obrazu czyni mieszkańców specyficznego domu położonego nad oceanem. Dom ów jest jedną z utrzymywanych przez Kościół instytucji, gdzie przebywają osoby wydalone ze stanu duchownego. W miarę rozwoju historii poznajemy bulwersujące okoliczności, jakie spowodowały, że zostali oni skazani na ten na pierwszy rzut oka cokolwiek dziwny, częściowy ostracyzm. Pewnego dnia do klubu trafia nowy lokator. Ten wydalony ze stanu kapłańskiego za dopuszczenie się gwałtów na dzieciach mężczyzna nieświadomie sprowadza ze sobą kłopotliwego towarzysza  jedną ze swoich ofiar.

El Club to film dosłowny – na kilku płaszczyznach. Nie ma tu przestrzeni ani na zniuansowanie psychologii bohaterów, ani na dyskusję o ich postawach czy moralnej ewolucji. Postacie te są bezwzględnie złe: nie dość, że popełnili ciężkie przestępstwa pełniąc funkcje kapłańskie, czyli par excellence związane z zaufaniem społecznym i kultywowaniem etyki katolickiej, to ani myślą o rzetelnym oddaniu się pokucie. O ile jednak tę jednowymiarowość postaci – a także radykalizm formułowanego oskarżenia – łatwo obronić w kontekście faktycznych przewin duchownych, o jakich niedawno dowiadywaliśmy się z mediów, o tyle narracyjna dosłowność wyraźnie domaga się jakiejkolwiek udanej metafory. Zdarzają się w El Club próby gry symbolami, owszem, lecz albo są to symbole już dawno zużyte (ach, ten jakże tajemniczy sens zachodzącego słońca!), albo z niewiadomych przyczyn dobrze zapowiadające się metafory nie zostają doprowadzone do finału.

Wróćmy jeszcze do biblijnego motta. Larraín także i cytat otwierający El Club potraktował możliwie literalnie. Podział na dobro i zło jest tu prosty – reżyser posługuje się nieznającą kompromisu alternatywą rozłączną światłość albo ciemność, a jego opowieść stanowi dokładną ilustrację biblijnych słów. Warto wszakże zwrócić uwagę, że filmowcy, wybierając słowa przewodnie swojego obrazu, zwykle starają się je zniuansować, potraktować jako pretekst do zadania nowych pytań, wzbudzić u publiczności wątpliwości i refleksje. Do dziś nie mamy przecież całkowitej pewności, jak odczytać dziesięć przykazań przedstawionych przez Krzysztofa Kieślowskiego czy jego Trzy kolory, czyli wizualizację wolności, równości oraz braterstwa. Larraín postępuje dokładnie odwrotnie. I choć w związku z tym łatwo zarzucić mu banalne potraktowanie motta i radykalizm sądów, to z drugiej strony równie dobrze można tu mówić o odwadze w złamaniu opisanej wyżej konwencji artystycznej oraz w odrzuceniu wszelkiego asekuranctwa w ocenie grzechów niektórych księży i władz kościelnych. Natomiast niemal pewne jest to, że El Club będzie filmem głośno i powszechnie dyskutowanym – choć głównie ze względu na jego ważki temat.

5kilo kultury jest patronem medialnym filmu.

Bartosz Marzec

El Club

reżyseria: Pablo Larraín

premiera: 9 lutego 2015 (świat), 16 paździenika 2015 (Polska)

produkcja: Chile

Tekst pozyskany z archiwalnej wersji strony. Napisany przez autora bloga.

2 komentarze do “Choć jeden sprawiedliwy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę